Bez tytułu
Wszystko plynie, jak kiedys powiedzial jeden Grek. Polski satyryk dopisal komentarz, ze najszybciej plynie czas i pieniadze. A ja mowie na to: najszybciej plynie urlop i to z Miskiem. Boze, jak to zlecialo, jakby z bicza (o nie, nie jestem sado-maso ;)) ) strzelil. Ale jak sie sniadania je miedzy 12 a 15, to nic dziwnego ze ponad polowa dnia przelatuje miedzy palcami :) Nie, nie narzekam. Lubie takie lenistwo kiedy nic nie trzeba robic, a robi sie to co sie chce i kiedy chce. Pogoda dopisala pieknie, prawie caly czas bylo slonko i okolo 26 stopni ciepla. Wychodzi na to ze przytylem podczas wolnego, ale jak sie je pysznosci a'la P (ktorych nie sposob zjesc malo :) ) i to w poznych godzinach, to tak sie to konczy. Teraz czas na powrot do diety by zgubic nagromadzony tluszczyk w miare szybko.
A zeby opisac jak bylo to brak mi poprostu slow. Najwazniejsze ze bylismy tam razem, ze moglam budzic sie i zasypiac w Jego ramionach, czuc jego cieplo i bliskosc czegoz mozna chciec wiecej?:)
A powrot do pracy po dziesiecio dniowym urlopie to czyste wariactwo. Po godzinie pracy mialam lep jak sklep i wkurzalo mnie doslownie wszystko...
Dowiedzialam sie po powrocie, ze czekaja nas takie rozmowy z kierownikiem dokladnie sami jeszcze nie wiemy na czym to polega. Wyczytalam na tablicy, ze czeka mnie ta rozmowa miedzy 11-20 czerwca czyli lada dzien. Pfff tez mi cos...