Bez tytułu
Ojciec wrocil wczoraj z roboty w nienajlepszym humorze. Pewnie poszlo cos nie tak. Oczywiscie, nie obylo sie bez czepiania sie o byle gowno i darcia mordy. Tfu.
Na szczescie dzis cudna pogoda. Wieczorkiem przyjezdza Misiu. Juz sie Go doczekac nie moge. Musze sie przygotowac hmm. I w co ja sie ubiore tym razem? Jestesmy juz ze soba troche czasu a ja za kazdym razem kiedy nadchodzi czas i ide po Niego na PKP czuje motylki w brzuch, drza mi rece i jestem podniecona:) To chyba dobrze co?